Złe dobrego początki

Dawno, dawno temu, kiedy oddawano cześć karłom (moralnym), a dziewicę można było spotkać na każdym rogu (z tym ostatnim chyba trochę przesadziłem,ale fajnie brzmi), czyli gdzieś w wakacje Anno Domini 2008. W tym oto czasie kilku bliskich kumpli pijących jak zwykle zimne piwo w upalny dzień postanowiło odmienić swój los i założyć własny zespół filmowy (nazwany później Cukiernią Trędowatych). Aby tego dokonać musieli jeszcze wyruszyć w bardzo niebezpieczną misję przez rozdroża Dzikiego Lublina w poszukiwaniu cennego artefaktu – kamery cyfrowej. Wielka wyprawa skończyła się dość szybko w pobliskim sklepie ze sprzętem RTV, gdzie kupili swój wymarzony artefakt za pieniądze z puszek po piwie, które codziennie walili litrami (kochani czytelnicy, błagam was nie bierzcie z nas pod tym względem przykładu). Tak oto zaczyna się historia największego zespołu filmowego wśród pojebów i największych pojebów wśród zespołów filmowych.

Po długich sprzeczkach i waleniu w palnik postanowili nakręcić film, który swym tytułem („Dawno temu w sklepie”) oraz tematyką, miał nawiązywać do uznawanego za jeden z najlepszych filmów gangsterskich – „Dawno temu w Ameryce” („Once Upon a Time In America”) wielkiego Sergio Leone. Ekipa filmowa Cukierni Trędowatych spotkała się na planie filmowym, w pochmurne popołudnie, na początku września. Zdjęcia trwały dość długo (około 45 minut), w tym ponad połowę czasu poświęcono na nagranie sceny finałowej, która trwa około 30 sekund. Premiera filmu, na której znaleźli się bliscy znajomi odbyła się 20 września we wsi Radawiec. Wszyscy byli zaskoczeni, spodziewając się wielkiego filmu, a ujrzeli 3 minutowy film o piciu piwa i seksie oralnym pomiędzy dwoma mężczyznami. „Oglądałem Brokeback Mountain i byłem zszokowany, ale to jest pikuś przy „Dawno temu w sklepie” – mówi jeden z widzów wolący zachować anonimowość.

Jeszcze przed premierą swojego pierwszego filmu, dnia 13 września podczas przyjęcia z okazji urodzin jednego z członków Cukierni Trędowatych (wszystkiego najlepszego) postanowiono nagrać remaki dwóch klasycznych scen, które przeszły do historii kina. Pierwszą z nich miała być scena prysznicowa z „Psychozy” („Psycho”) Alfreda Hitchcock’a, a drugą scena tańca Vincenta Vegi z Mii Wallace z kultowego „Pulp Fiction” Quentina Tarantino. Jeszcze tego samego dnia zespół zabrał się do pracy. Po kilku próbach nagrano scenę tańca, niestety z marnym skutkiem. Tak powstał „film” „Taniec z gwiazdami”, który dorównuje tylko swojemu imiennikowi z popularnej stacji telewizyjnej. Po tym epizodzie zespół jednogłośnie podjął decyzję o niezrobieniu już nigdy żadnego remaku.

Na początku października tego samego roku rozpoczęto prace nad filmem, który miał konkurować z takimi klasykami gatunku jak „Koszmar z ulicy Wiązów” („Nightmare on Elm Street”), „Piątek trzynastego” („Friday the 13th”), czy „Krzyk” („Scream”). Film o roboczym tytule „Krwawe żniwa Janko Plączywąsa” miał opowiadać historię tytułowego bohatera, rolnika z urodzenia, który mści się na mieszczuchach za spalenie stodoły czy coś takiego. Znakiem rozpoznawczym Janko Plączywąsa miał być sierp, kapelusz, oczojebny dres oraz kwestia „Zarżnę was jak świniaki”. Po dniu zdjęć prace nad filmem zawieszono, a po miesiącu całkowicie zaniechano projektu, mimo kilku świetnych pomysłów na jego liczne kontynuacje.

Po kolejnym niepowodzeniu nastał czas posuchy twórczej i istnienie Cukierni Trędowatych wisiało na włosku. Na całe szczęście scenarzyści pracowali całymi dniami nad stworzeniem czegoś wielkiego, co da im przepustkę do wielkiego świata filmu i już na początku roku Anno Domini 2009 powstał projekt o roboczym tytule „Krzysio, gwiezdna pantera”. Miał on opowiadać historię pantery z innej galaktyki, która po przybyciu na Ziemię przejmuje kontrolę nad lubiącym filmy przyrodnicze chłopakiem, który od tej pory pała żądzą mordu. Na jego drodze staje jednak gwiezdny łowca.. Zdjęć zaniechano po kilku dniach z powodu przeciągającego się czasu realizacji. Zespół nie był jeszcze gotowy do wielkich filmów.

Po tylu niepowodzeniach członkowie zespołu postanawiają po raz ostatni spróbować stworzyć film, który będzie można pokazać szerszej publiczności. Na początku marca grupa zbiera się i tworzą film, który w zamyśle miał się opierać na zawartości tytułowej jęczącej gazety (tytuł nadany już przy montażu), która miała być tylko zwykłym kawałkiem papieru. „Powstał film niezwykły, który swoją niezwykłością urzekłby na pewno samego Davida Lyncha – speca od niezrozumiałych dla zwykłego śmiertelnika filmów.” – czytamy w liście od zagorzałego fana Cukierni Trędowatych, która swoją nazwę przyjmuje w tym czasie. Sami członkowie tak komentują całą historię – „Cieszymy się że w końcu się nam udało, gdyż ciężko na to pracowaliśmy. Sami jesteśmy zaskoczeni rezultatem, jaki osiągnęliśmy. Na planie panowała bardzo dobra atmosfera, nie przejmowaliśmy się naszymi niepowodzeniami i takie są tego skutki. Mamy nadzieję, że niedługo pokarzemy na co nas naprawdę stać.”.

Kuj żelazo póki gorące

Na spełnienie swych zapowiedzi nie czekali długo. Około dwa tygodnie po popełnieniu „Jęczącej gazety” powstał twór, który spodobał się większości widzów, lecz nie do końca satysfakcjonujący samych twórców. W zamierzeniu maiła powstać parodia znanego talk-show, lecz jak to zwykle w Cukierni bywa wyszło jak zwykle (dla niekumatych tzn. zakończenie jest tak pokręcone, że nikt się go nie spodziewa, nawet sami twórcy oglądali je z zaciśniętymi zwieraczami). „Można powiedzieć, że zrobiliśmy film przyzwoity jak na warunki, w których musieliśmy pracować. Mamy świadomość, że nie jest to film, którym możemy podbić Cannes zdobywając Złotą Palmę, ale i ona niedługo będzie zdobić specjalną gablotkę w naszej pracowni.” – oto oficjalne stanowisko zespołu ogłoszone dzień przed premierą. Ciepłych słów na temat produkcji nie szczędziła widownia – „„Cała prawda o twarzy” po prosu rozłożyła mnie na łopatki. Scena, w której Kartofel wchodzi do studia jest boska. Gdy ją ujrzałem miałem jeszcze większą ochotę, aby go schrupać.” – mówi Ciasny Marek ze Szczecina.

Po nie za bardzo udanej „Całej prawdzie o twarzy” przyszła pora na film, który przekonał tych jeszcze nieprzekonanych oraz ostatecznie potwierdził wysoką pozycję Cukierni Trędowatych w świecie filmowym. „Sułtan i Królestwo Prześwietlonych Płuc” to dramat psychologiczno podróżniczy, który urzeka widza już od pierwszej sekundy, mimo że nie jest łatwy w odbiorze. Historia wędrowca, który w nieznanych okolicznościach przenosi się do świata prześwietlonych płuc, w którym nie może się odnaleźć. Jedyną szansą na wydostanie się z tego świata jest wykonanie trzech zadań dla Sułtana (oklaski na stojąco). Niestety nie udało się wydobyć żadnych komentarzy od widzów, którzy zaniemówili, a oto jak komentuje swój film zespół – „Jesteśmy bardzo zadowoleni. Cieszymy się, że udało nam się przedstawić tak realnie świat, który istniał tylko w naszych głowach, co w połączeniu z muzyką, świetną charakteryzacją i kostiumami oraz montażem i zdjęciami dało wielki efekt. Jest to kamień milowy w całej, dość krótkiej, historii Cukierni,

Po tym oszałamiającym sukcesie zespół szybko zabiera się do pracy i już pod koniec kwietnia pracuje na planie filmu „Struny śmierci IV: Człowiek z młotkiem”, który miał być sequelem mało znanego etiopskiego horroru. Zdjęcia przeciągnęły się do początku maja. Po ostatecznej obróbce filmu cały zespół był zszokowany – „Takiego gówna to ja już dawno nie widziałem, a widziałem w swym zasranym życiu wiele. Nie mogę zrozumieć jak mogliśmy spieprzyć taki dobry projekt. Był w nim wielki potencjał, co widać jeszcze na początku filmu, ale później z każdą sekundą jest coraz gorzej, aż w końcu nie da się tego oglądać” – mówi pomysłodawca całego filmu. Inni powstrzymali się od komentarzy.

Po kliku dniowych rozważaniach nad klapą wcześniejszego projektu Cukiernia postanawia się zrehabilitować i jak za swoich najlepszych czasów w ciągu godziny robi film, który zmrozi krew w żyłach nawet najzagorzalszemu hazardziście.. „Kto gra w bierki, ten ma łeb obdarty” odnosi niebywały sukces. W ciągu dwóch dni ogląda go ponad sto osób, co jak na niskie środki dystrybucji jest wielkim osiągnięciem, który tak komentują członkowie zespołu – „Jesteśmy dumni z tego, że w ciągu tak krótkiego czasu zrobiliśmy tak dobry wynik i mamy tylko nadzieje, że z każdym następnym filmem ta liczba będzie rosła i niedługo będziemy mogli świętować kolejny jubileusz.”.

Na czas wakacji 2009 członkowie Cukierni Trędowatych zaniechali prac mimo kilku dobrych pomysłów, aby ten czas poświęcić swoim rodzinom oraz na w pełni zasłużony odpoczynek.

Cukiernia Returns

Po zasłużonym wypoczynku cały zespół spotyka się pod koniec wakacji w celu naładowania akumulatorów, podczas którego znajdują inspirację do swojego kolejnego filmu – artefakt Władcy Węży. Cukiernia wykorzystuje ów fakt od razu (na szczęście pod ręką była kamera) i powstaje dzieło o tajemniczym tytule „Władca Samochodów”. W owym filmie można zobaczyć kata, który staje się ofiarą oraz wewnętrzną przemianę bohatera wzorowaną na samym „Makbecie” Wiliama Szekspira. Wykorzystana muzyka klasyczna idealnie podkreśla sceny dramatyczne. „Cieszymy się z osiągniętego efektu, po tak długiej przerwie. Niestety ze względów materialnych nie udało nam się nagrać sceny pościgu, która miała być najdłuższą tego typu sceną w historii kina.” – mówią twórcy. Zapytani o muzykę, którą wykorzystali mówią – „Uczymy się od najlepszych np. Staleya Kubicka, który w swych najlepszych filmach wykorzystywał tylko i wyłącznie muzykę klasyczną, no może z małymi wyjątkami. Na dodatek naszym zdaniem jest tyle świetnej muzyki i naprawdę nie potrzeba pisać jej specjalnie na potrzeby filmu.”

Tak oto nastał wrzesień. Miesiąc kojarzący się niektórym ze szkołą, drugim z wojną, a jeszcze innym (np. członkom Cukierni Trędowatych) z dużą liczbą urodzin. W związku z tym ostatnim grupa postanowiła wydać „Edycje bardzo limitowaną” swoich filmów na jednej płycie DVD. Każda płyta posiada swój unikalny numer identyfikacyjny, do niektórych załączono wkładkę z autografami twórców. Na płycie znajdują się filmy dotąd niepublikowane do obejrzenia tylko przez szczęśliwego posiadacza płyty. „Mamy nadzieję że owe wydawnictwo poszerzy grono naszych fanów, oraz umocni już tych przekonanych. Chcielibyśmy żeby ta płyta zbłądziła pod strzechy i pozostała zarazem rzadkim egzemplarzem, którego cena w przyszłości będzie porównywalna do wartości największych dzieł malarskich np. „Piety” Leonarda da Vinci.”.





















dalej są już tylko reklamy dodane przez serwer